Wiadomości

„Przełom to właściwe słowo” – z Marcinem Plutą, burmistrzem Brzezin, rozmawia Michał Gołąbek

calendar 18-01-2013
„Przełom to właściwe słowo” – z Marcinem Plutą, burmistrzem Brzezin, rozmawia Michał Gołąbek

 

Panie burmistrzu, jak pana samopoczucie na półmetku kadencji?

Ogólnie dobrze, ale jestem bardzo zmęczony. Aktywna praca na tym stanowisku, realizacja dużych projektów, nieustanne wdrażanie odpowiedzialnych restrukturyzacji w jednostkach miasta wymagają nieustannego wysiłku intelektualnego, emocjonalnego i fizycznego. W związku z tym jestem już trochę wyeksploatowany. Moi mali synkowie też dają znać o sobie, wszystko to rodzi efekt zmęczenia, który można zobaczyć od czasu do czasu na miejskich imprezach, w wywiadach telewizyjnych i na fotografiach w BIS.

14 grudnia tego roku minęła druga rocznica objęcia przez pana fotela burmistrza Brzezin. Gdyby ktoś po dwuletniej nieobecności pojawił się w Brzezinach, nie mógłby nie przyznać, że w mieście zaszło sporo zmian.

Ależ zdarzają się takie historie na co dzień. Ludzie wracają z emigracji i mówią, że nie poznają miasta, że zmiany są ogromne. Ale żeby nie być gołosłownym, zróbmy mały eksperyment na polu wyobraźni. Panie redaktorze, zamknijmy oczy i przenieśmy się dwa lata wstecz. Mamy miłego, niewadzącego nikomu burmistrza, który nie potrafi powiedzieć „nie” interesom niektórych uprzywilejowanych grup i mieszkańców. Jego specjalizacja to robienie dobrego wrażenia poprzez zachwycanie się smutną rzeczywistością. Z założenia nie dokonuje zbyt wielu inwestycji, bo po co? Nie daj Boże, nadepnie komuś na odcisk, a to jest przecież ryzykowne. Efektem takiej postawy byłby prawdopodobnie następujący obraz miasta: ludzie przemieszczający się codziennie do Łodzi nadal ryzykowaliby życiem, upchnięci jak sardynki w puszce w nieregularnie kursujących busach. Dwadzieścia procent dzieci z terenów miasta nie zostałoby przyjętych do przedszkoli, a w co drugiej placówce oświatowej dzieci nie chciałyby spożywać posiłków ze względu na ich jakość. Aktywni sportowo mieszkańcy Brzezin zazdrościliby mieszkańcom okolicznych miejscowości i sąsiednich gmin dobrze wyposażonej, bezpiecznej infrastruktury orlikowej. Większość inicjatyw kulturalno-społecznych nigdy by nie ujrzała światła dziennego, bo w mieście nie byłoby centralnego miejsca realizacji cennych pasji. Gazeta BIS nadal byłaby poligonem insynuacji i narzędziem brudnej walki pomiędzy rządzącymi a opozycją. Do miasta wchodziłby prawdopodobnie zarządca komisaryczny, tnący na oślep wszystkie koszty związane z realizacją zadań gminy ze względu na zadłużenie przekraczające 60% budżetu. I wreszcie wyobraźmy sobie pięknie zarośnięte alejki w parku miejskim oraz centralny plac Jana Pawła II przypominający raczej PRL-owski skansen, niż reprezentacyjne centrum miasta. Teraz otwórzmy oczy i zadajmy sobie retoryczne pytanie: jaką rzeczywistość wybieramy? Tę czarną, hipotetycznie przedstawioną przeze mnie, czy tę znacznie jaśniejszą, w której dzisiaj żyjemy? Ja osobiście wybieram wersję drugą, opartą na wysiłku i kontrowersjach związanych z jego ponoszeniem, co w konsekwencji doprowadzi nas do miejsca, w którym miasto znajduje się obecnie. 

Niewątpliwie plac Jana Pawła II, który w pańskiej hipotetycznej opowieści pełni rolę leitmotivu, jest najbardziej spektakularnym aspektem przemiany naszego miasta. Mógłby pan przypomnieć historię tej inwestycji?

Obejmując funkcję burmistrza, zastałem już pewną koncepcję rewitalizacji centrum miasta. Razem z zespołem, który wyznaczyłem do realizacji tego zadania, dokonaliśmy modyfikacji projektu, jednak jego główna idea, definiująca architekturę placu, pozostała niezmieniona. Wspólnie z wojewódzkim konserwatorem zabytków ustaliliśmy, że musimy zachować historycznego ducha tego miejsca, a przypomnę, że historia placu sięga XV wieku, czyli okresu niedługo po lokacji miasta. Zgodnie z sugestią konserwatora, postanowiliśmy nawiązać do średniowiecznego charakteru centrum. Nie obyło się bez problemów na początku. Kiedy objąłem stery miasta, konkurs dający możliwość dofinansowania przebudowy placu był już zapowiedziany, ale nie było zapewnionych środków na rozpoczęcie inwestycji. A czas naglił – w ciągu dwóch miesięcy musiałem zdecydować się na projekt, uzgodnić z konserwatorem szczegóły, zdobyć wszystkie wymagane dokumenty i pozwolenia, których w przypadku takiej inwestycji jest nieprawdopodobnie dużo – w normalnych warunkach sam proces związany ze skompletowaniem całej wymaganej do rozpoczęcia takiej budowy dokumentacji trwa przynajmniej rok. No i oczywiście musiałem również znaleźć pieniądze, bo w kasie miasta ich przecież nie było. Pozostała jeszcze istotna kwestia pozyskania pozwolenia na wykorzystanie papieskiego wizerunku i zgoda właściciela praw autorskich fotografii. Przeszliśmy wszystkie szczeble konsultacji – od zapytania w pierwszej kolejności proboszcza Bogumiła Walczaka, przez głównego projektanta, aż po nuncjusza apostolskiego, który ostatecznie zdecydował, że władny podjąć decyzję jest arcybiskup metropolita łódzki. Ksiądz arcybiskup Władysław Ziółek potraktował nas bardzo przychylnie i pobłogosławił koncepcji przebudowy placu i pomnika Jana Pawła II. Wtedy działałem prawie automatycznie, sięgając po wszystkie dostępne metody i środki intuicyjnie, dziś mogę stwierdzić, że podjęliśmy ogromny wysiłek i przygotowaliśmy do realizacji historyczne zadanie w rekordowym czasie, za co bardzo dziękuję wszystkim zaangażowanym w projekt.

Kto był pomysłodawcą papieskiego pomnika w takim kształcie, jaki dziś możemy oglądać w centrum Brzezin?

Ja i zespół moich współpracowników. Nie chcieliśmy tworzyć pomnika sensu stricte, z monumentalnym zadęciem, który byłby jedynie kolejnym z wielu. Rozważaliśmy koncepcję popiersia, płyty pamiątkowej wmurowanej w granit bądź w ścianę kamienicy. Wreszcie jednak przeważyła idea wizerunku na szklanej tafli, obejmującego całą sylwetkę papieża. Chciałem, aby tu u nas zagościł ten prawdziwie papieski duch, żeby się stał uczestnikiem codziennego życia mieszkańców. W mojej opinii to się udało, chociaż zdaję sobie sprawę, że wizerunek budzi kontrowersje.

Właśnie, i to niemałe. Niektórzy wprost twierdzą, że to kicz.

No tak, ale ja podkreślam, że to nie jest dzieło plastyczne, do którego można by zastosować miarę tego typu oceny. To jest fotografia oddana w formule nadruku na szklanej tafli. To nie jest portret czy podobizna, wytwór ludzkiej myśli, talentu czy rzemiosła, który można poddać kategoryzującym krytykom. To nie jest forma twórczej ekspresji – to jest zdjęcie, oddanie faktu, jaki kiedyś w 1995 roku zaistniał podczas mszy papieskiej w Skoczowie. Dlatego uważam, że podobne opinie nie znajdują uzasadnienia.

Kolejne kontrowersje dotyczą lokacji wizerunku. Liczne są głosy, że umiejscowienie go w fontannie to nietrafiony pomysł.

W związku z tym powstaje pytanie, gdzie taka szklana tafla będzie najbezpieczniejsza w otwartej przestrzeni miejskiej, gdzie może nie ma bezpośredniej kumulacji ruchu, ale istnieją różne zagrożenia związane z obecnością takiego nietypowego elementu pejzażu miejskiego, stanowiącego kontrapunkt w strukturze architektonicznej centrum. Uznaliśmy, że fontanna będzie optymalnym rozwiązaniem – nie stwarza możliwości bezpośredniego dostępu do tafli, jest to też punkt leżący w strefie najbardziej intensywnego i drobiazgowego monitoringu systemu kamer. Symbolika też nie jest bez znaczenia, woda to źródło życia; poza tym chcieliśmy, aby trzy gejzery strumieniowe u nasady tafli nawiązywały do trzech filarów życia chrześcijańskiego: wiary, nadziei i miłości. Podkreślę jeszcze raz, że koncepcja takiego właśnie przedstawienia papieskiego wizerunku znajduje swój początek nie tyle w podejściu architektonicznym, co w naszym postrzeganiu przesłania i postaci Ojca Świętego Jana Pawła II. Chcieliśmy uniknąć znanej dotąd z innych przedstawień papieskiej gigantomanii, to miał być subtelny, ale znaczący akcent w przestrzeni miasta, o wartości bardziej duchowej, niż materialnej, i taki efekt moim zdaniem udało się osiągnąć. Uzgadniamy z projektantem, który dysponuje pełnią praw autorskich, kwestie wyposażania wizerunku w postumenty kamienne z obu stron u jego podnóża. Dzięki zastosowaniu takiej zmiany uzyskamy, mam nadzieję, pożądany efekt, o co wnioskują mieszkańcy.

Pojawiają się również opinie, że w przestrzeni placu nie ma miejsca dla dwóch pomników, a obecnie taka sytuacja ma miejsce.

Mnie również ten problem nurtował dość długo. Byłem o krok od podjęcia decyzji o przeniesieniu pomnika Bohaterów Września w inne, równie godne miejsce. Ostatecznie zdecydowała prosta kalkulacja kosztów. Koszt przeniesienia pomnika wyniósłby około dwustu tysięcy złotych. Gdyby w trakcie przenosin pomnik się połamał, renowacja monumentu pochłonęłaby dodatkowo zbliżone pieniądze. Pół miliona to suma nieadekwatna do ceny za brak estetycznych dylematów. Uznałem, że pomnik zostanie, ale uwspółcześnimy jego formę na tyle, na ile będzie to możliwe. Oprócz tradycyjnej rewitalizacji zastosowaliśmy ekranujące szyby stwarzające wrażenie trójwymiarowości. W rezultacie mamy jeszcze miejsce, aby na dwóch szklanych bocznych taflach wymienić formacje wojsk polskich walczących m.in. o wolność ziemi brzezińskiej i niedługo ten projekt zrealizujemy. Proponuję zakończyć już temat rewitalizacji centralnego placu Brzezin. Zostawmy ocenę specjalistom, ponieważ ten projekt zgłosiliśmy do IX edycji konkursu na najlepiej urządzoną przestrzeń publiczną w województwie łódzkim. Organizatorem konkursu jest Towarzystwo Urbanistów Polskich pod honorowym patronatem Marszałka Województwa Łódzkiego.

Ukoronowaniem rewitalizacji centrum mogłyby być renowacje elewacji kamienic.

Oczywiście, i my taki projekt wspólnie z TBS realizujemy, tylko postawiliśmy na systematyczność. Prezes Miazek rozpoczął od rewitalizacji kamienicy położonej przy budynku banku BGŻ i stąd zmierzamy w kierunku placu. Zgodnie z założeniem, wiosną większość elewacji kamienic w centrum ma być zrewitalizowana. Na razie więcej szczegółów nie zdradzę, ale myślę, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że przebudowa placu dała pozytywny impuls niektórym mieszkańcom, właścicielom nieruchomości w centrum. Na przykład pan Marcinkowski w porozumieniu z gminą w trakcie rewitalizacji placu sfinansował remont parkingu przed kościołem św. Ducha i dokonał renowacji elewacji swojej nieruchomości. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Rozmawiamy też z panem Makowskim o parkingu wzdłuż Traugutta i budowie ewentualnej elewacji kamienicy usytuowanej naprzeciw nieruchomości państwa Marcinkowskich. Wierzę, że ten impuls będzie motywował także innych właścicieli nieruchomości w centrum i miasto, począwszy od placu, będzie estetycznie i wizerunkowo kwitnąć.

Inwestycja na Placu Jana Pawła II jest już zamknięta, ale zgodnie z obyczajem należałoby ją uroczyście przedstawić mieszkańcom, poświęcić, odpowiednio wprowadzić w życie miasta. Planuje pan jakieś uroczyste entrée nowego centrum miasta?

Wierzę, że doskonałą okazją do takiego uroczystego otwarcia będzie druga rocznica beatyfikacji patrona placu. Jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółach. Ale już dziś można pokusić się o stwierdzenie, że sukces rewitalizacji placu Jana Pawła II ma – oprócz bardzo praktycznego – także wymiar symboliczny. Zawsze mówiłem, że chciałbym odmienić oblicze Brzezin, nie tylko w wymiarze wizerunku miasta, infrastruktury, inwestycji, przestrzeni miejskiej, ale też mentalności ludzi. Wiele moich posunięć od początku kadencji spotykało się z mniej lub bardziej agresywną krytyką części mieszkańców, często szemraną lub szerzoną na zasadzie rozklejania paszkwilanckich anonimów na klatkach schodowych. Podobnie było w przypadku rewitalizacji centrum. Zaczynaliśmy przy dużej fali krytyki, niektórzy mieszkańcy bardzo opornie podchodzili do perspektywy tak znaczącej ingerencji w tkankę miasta, drażniła ich wszelka myśl o zmianie status quo dookolnej rzeczywistości, do której przywykli, choć ta rzeczywistość nader często bywała – łagodnie mówiąc – mało atrakcyjna. A my daliśmy dobry przykład, że nawet jeśli nie ma za dużo pieniędzy, ale jest wola i potrzeba dobrych zmian, jest sprawny zarządca tej rzeczywistości miejskiej, to można zmienić wszystko, nawet rzeczy, których nie udawało się ruszyć od kilkudziesięciu lat. I teraz, kiedy rozmawiam z ludźmi, słyszę, że warto było. Że jest ładnie, reprezentacyjnie, że widać zaangażowanie, mimo tych wcześniejszych utyskiwań, że kostka nie ta, że krzywo się chodzi, że krzewy nie takie, że papież w fontannie i tak dalej. Niektórzy podkreślają, że inwestycja się zbyt długo ciągnęła, a ja wszystkim przypominam, ze zgoda na miesięczne przedłużenie robót wynikała przede wszystkim z utrudnień związanych z organizacją EURO 2012 i nie mieliśmy na to wpływu. Kolejne przedłużenie wykonania prac odbyło się z winy wykonawcy, za co zapłacił 46 tysięcy złotych kar umownych. Musimy też pamiętać, że okres tej inwestycji pokrywał się ze spektakularnymi bankructwami w branży drogowej i ja naprawdę stąpałem po cienkim lodzie. Zawsze mogłem być bezwzględny, tylko gdyby się okazało, że generalny wykonawca zszedł z placu budowy, to do tej pory moglibyśmy nie mieć oddanego placu, a dotacje musielibyśmy oddać marszałkowi województwa. Na szczęście nie doszło do tego.

Następna sprawa, która odmieniła miasto. Mieszkańcy, szczególnie ci młodzi i bardzo młodzi z wielką uwagą śledzą prace na placach budów obydwu Orlików. Skądinąd wiem, że nie mogą się doczekać, żeby już po nich biegać.

Jak tylko zima odpuści, w pierwszych dniach wiosny dzieciaki i młodzież dostaną swoje Orliki. Jeden z nich, ulokowany przy Gimnazjum i Szkole Podstawowej nr 2, został już formalnie oddany przez wykonawcę. Drugi powinien być gotowy przed świętami. Wchodząc w program Orlik kompleksowo, dostaniemy dotacje z Ministerstwa Sportu na zatrudnienie animatora, który będzie organizował wykorzystanie obiektów, ale z uwagi na fakt, że to debiut Brzezin w programie, grant wystartuje dopiero od wiosny. Ale niech pan zobaczy – Orliki to też jest jakiś symbol. Od początku wejścia w życie programu Orlik Brzeziny były białą plamą na orlikowej mapie województwa, a teraz – pragnę to mocno podkreślić – jesteśmy jedynym miastem w województwie prócz Łodzi, które otrzymało w jednym roku dotacje na dwa boiska. Przypominam też, że jest to ostatni rok inwestycji tego typu w kraju, ponieważ program budowy boisk zostanie zamknięty z końcem 2012 roku.

Orliki będą użytkowane do późnych godzin wieczornych, co pociągnie za sobą koszty, na przykład oświetlenia obiektów. Niektórzy mieszkańcy martwią się, że nieuregulowana jest kwestia ewentualnego pokrycia tych kosztów.

Ale jest uregulowana, nie ma tu żadnych niejasności. Jest to nasz majątek i wszystkie koszty będzie pokrywać miasto. I nie ma w tym fakcie niczego kontrowersyjnego. Co więcej, ja się bardzo cieszę, że te koszty są! Orliki są inwestycjami w przyszłość całej społeczności lokalnej, a nasze są obiektami o najwyższym standardzie pod kątem jakości wykonania i wyposażenia – za co zapłaciliśmy trochę więcej niż standardowo. Młodzież będzie z nich bezpiecznie korzystać przez lata. Zresztą nie tylko młodzież, wszyscy mieszkańcy. Chętni będą musieli się zorganizować, zapisać u przedstawicieli szkół bądź animatora, i będą mogli grać codziennie do 22.00. Ja liczę na to, że będą z tych boisk korzystać jak najwięcej! Sam też będę grał, kiedy tylko będę mógł. Co więcej, zapraszam mieszkańców powiatu do korzystania nie tylko z Orlików, ale także basenu, nowej groty solnej i innych form aktywności oferowanych przez miasto Brzeziny. Chcę bardzo mocno podkreślić, że przy planowaniu i realizacji każdej inwestycji, nie tylko rekreacyjno-sportowej, myślę intensywnie o tym, żeby zachęcić mieszkańców innych gmin i miast do rewizji swoich długofalowych planów i spojrzenia na Brzeziny jako na atrakcyjne miejsce do życia czy założenia rodziny. Mamy po temu wszelkie możliwości i dajemy dowody na to, że miasto będzie się nadal intensywnie rozwijać, że tu warto żyć. Czekają nowe, funkcjonalne mieszkania, niedługo na północy miasta uruchomimy nowe tereny inwestycyjne, zmieniamy studium zagospodarowania przestrzennego, rozbudowujemy infrastrukturę wodociągową, drogową. Mamy bardzo dobre szkoły, przedszkola, działa szkoła muzyczna, za chwilę będziemy mieli wspaniałe i wielkie centrum kulturalne, mamy również wszystkie instytucje potrzebne do funkcjonowania przedsiębiorczości, no i w porównaniu na przykład z Łodzią, życie u nas jest znacznie tańsze i przyjemniejsze.

Myśli pan również poważnie o doprowadzeniu do Brzezin sieci gazowniczej.

Dobrze, że pan o tym wspomina. To jest kolejny przełomowy projekt, potwierdzający – gdy się głębiej zastanowić – tezę, że każdy z większych projektów, które udało nam się zrobić przez te dwa lata, to inwestycja przełomowa. To są inwestycje, na których realizację mieszkańcy czekali dwadzieścia, trzydzieści lat. Doprowadzenie gazu do Brzezin będzie najpoważniejszą inwestycją od dziesięcioleci, ale też spodziewam się po tym zadaniu największych korzyści dla miasta i mieszkańców. Najpoważniejszą z tego powodu, że część energii musielibyśmy produkować w oparciu o gaz ziemny u nas w PEC, co jest bardzo odpowiedzialnym procesem, bo nie chcielibyśmy kosztami spalania obciążać mieszkańców, dlatego szukamy alternatyw, na przykład w postaci kogeneracji, czyli komercyjnej produkcji energii elektrycznej przy produkcji ciepła ze spalania gazu. Jest to najważniejszy warunek, bez spełnienia którego nie podejmę decyzji przyłączeniowej jako pełniący funkcję właściciela PEC . Jeżeli będę miał pewność, że zastosowanie tej technologii zrekompensuje wszystkie koszty i nakłady inwestycyjne, to już w niedługim czasie wystąpimy o warunki przyłączenia miasta do sieci gazu średniego ciśnienia. Jest wiele możliwości, wszystkie analizujemy bardzo uważnie. Nie będę się wdawał w techniczne szczegóły, powiem tylko, że chciałbym do końca kadencji doprowadzić sieć gazowniczą do miasta lub przynajmniej doprowadzić do końca proces dokumentowania inwestycji. Rozpoczęliśmy negocjacje z Gazownią Łódzką w związku z warunkami przyłączeniowymi i analizą popytu, za dwa, trzy miesiące spodziewamy się wstępnej akceptacji naszych propozycji, co spowoduje, że gazownia pełną parą zacznie przygotowywać się do inwestycji. Ewentualny gazociąg przyjdzie do nas od strony Strykowa, wzdłuż tzw. „traktu strykowskiego”. To jest inwestycja o największym priorytecie dla miasta, gdyż dostęp do sieci gazowniczej stawia nas na uprzywilejowanej pozycji w staraniach o pozyskanie nowych inwestorów i mieszkańców, przede wszystkim z łódzkiej klasy średniej. To jest prawdziwy as w rękawie samorządu.

Autobus MPK wrósł już w krajobraz miejski i na dobre zadomowił się w świadomości mieszkańców. Niewielu brzezinian zdaje się pamiętać, że przez wiele lat włączenie Brzezin do aglomeracji łódzkiej pozostawało w sferze niedosiężnych marzeń. Jaka jest przyszłość komunikacji łódzkiego MPK w Brzezinach, bo wbrew temu, co większość mieszkańców myśli na ten temat, sprawa nie jest zupełnie oczywista?

Rzeczywiście tutaj zadziałały nasze bardzo dobre relacje z władzami Łodzi. Wykorzystując wyjątkowo dobrą kartę w kontaktach z panią prezydent Zdanowską, ale też z Radą Miasta Łodzi, doprowadziliśmy „czerwony autobus” do Brzezin. Byliśmy tak zdeterminowani, że w kuluarach żartowano, że niedługo do Brzezin będą jeździły nawet tramwaje pomimo braku infrastruktury szynowej. Obecnie cały czas na bieżąco negocjujemy z naszymi partnerami rozwój sieci połączeń z Łodzią. Brzeziny zobowiązały się do realizacji najdalej idących scenariuszy, które jednak muszą być także zaakceptowane i pokryte w części przez naszych partnerów. W następnej transzy projektu zaplanowaliśmy trzynaście kursów autobusów na dobę, z czego około dziesięć będzie odbywało się komfortowymi pojazdami przegubowymi.

Pojawiły się informacje, że jeden z partnerów projektu rozważa zawieszenie dalszej partycypacji w finansowaniu kursów. Panie burmistrzu, czy 1 stycznia autobus miejski wyruszy z Łodzi do Brzezin?

No cóż, prawda jest taka, że jeśli nie dojdziemy do porozumienia z naszymi partnerami, projekt może upaść. Ja oczywiście jestem optymistą i jestem przekonany, że od nowego roku autobusy będą kursowały, a brzezinianie podróżowali, i to jeszcze w bardziej komfortowych warunkach. Oczywiście, jest alternatywa w postaci zabezpieczonych środków i zgody Rady Miasta na dofinansowanie projektu na przyszły rok. Jeżeli zaistnieje taka konieczność, będziemy dopłacać więcej, bo autobus MPK do Łodzi mieści się w sferze żywotnych potrzeb mieszkańców i w strategii rozwoju miasta. Upadek porozumienia byłby krokiem wstecz dla rozwoju wszystkich zaangażowanych weń samorządów. Na długo przed zainicjowaniem kursów mówiłem, że będziemy skrupulatnie analizować ich rentowność, częstotliwość i potrzeby mieszkańców w tym zakresie. Dotrzymałem słowa, badamy potoki pasażerskie i te badania wskazują, że aby zwiększyć komfort połączeń z Łodzią, musimy zwiększyć częstotliwość kursowania autobusów i wymienić dotychczasowe pojazdy na przegubowe.

Jak duży byłby koszt tych wszystkich zmian?

Maksymalną granicą jest 250 tys. złotych łącznie z ewentualnym nowym połączeniem na Widzew, o co wnioskuje gmina Brzeziny. Uważam jednak, że nie jest to wygórowana cena za zaspokojenie potrzeb i realizację aspiracji mieszkańców. Nie wyobrażam sobie, abyśmy teraz mieli zrujnować ludziom życiowe plany, skazać ich na powrót do przeróżnych karkołomnych kombinacji komunikacyjnych, pozbawić pewnego i stabilnego połączenia ze stolicą województwa. Chciałbym wyrazić szczere podziękowania dla samorządów partycypujących w utrzymaniu połączenia z Łodzią, w szczególności pani wójt Barbarze Hojnackiej, bo bez ich woli i zaangażowania finansowego idea „czerwonych autobusów” funkcjonowałaby jedynie w sferze marzeń.

Musimy niestety teraz nieco obniżyć rejestr nastroju naszej rozmowy. Co dalej z sądem?

Problem polega na tym, że pomimo istnienia w parlamencie większości zdolnej obronić obywatelski projekt ustawy o okręgach sądowych sądów powszechnych, proces legislacyjny nie zostanie przeprowadzony do końca roku, co uniemożliwiłoby wejście w życie reformy ministra Gowina z dniem 1 stycznia 2013 roku. Część posłów nie zjawiła się na głosowaniu w komisji i głosami posłów PO procedowanie nad projektem w komisji zostało wstrzymane do rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny kwestii, czy minister miał prawo w formie rozporządzenia zmienić ustrój sądów rejonowych. To rozstrzygnięcie najprawdopodobniej nastąpi w lutym, zatem Sąd Rejonowy w Brzezinach będzie wydziałem zamiejscowym łódzkiego sądu tylko przez miesiąc czy dwa. Później cały proces legislacyjny zostanie wznowiony, co – mam nadzieję – doprowadzi do prawnego usankcjonowanie zasady, że znoszenie sądów rejonowych i ustanawianie nowych siedzib sądów okręgowych będzie możliwe wyłącznie w trybie ustawowym. Wtedy będziemy mieli gwarancję, że nasz sąd będzie dobrze zabezpieczony przed zakusami mniej lub bardziej odpowiedzialnych reformatorów. Ze strony władz miasta zrobiliśmy wszystko, aby nasz sąd rejonowym pozostał.

Szeroko komentowanym elementem działalności Straży Miejskiej w Brzezinach jest monitorowanie prędkości pojazdów na drogach w granicach miasta przy pomocy fotoradaru. Nie trzeba chyba panu uświadamiać faktu, że opinia społeczności lokalnej o tym aspekcie funkcjonowania straży jest mało pochlebna?

No cóż, to rzeczywiście mój największy obecnie problem w kwestii budowania relacji z mieszkańcami. Dlatego w przyszłym roku każda inwestycja drogowa i podnosząca bezpieczeństwo będzie opatrzona tablicą z informacją, że została zrealizowana z funduszy pozyskanych przez Straż Miejską w Brzezinach. Do tej informacji zamierzam dodać zdjęcia typu „przed i po”, czyli jak substancja wyglądała przed inwestycją i jak wygląda obecnie. Wybór – w tym sensie, że możemy zmienić zdanie w tej kwestii, widząc wymierne, dotykalne efekty – pozostawię mieszkańcom. Wszyscy wiedzą przecież, że przy pomocy różnych narzędzi medialnych robię wszystko, żeby jak najszerzej informować mieszkańców o miejscu i porze czynności pomiarowych. Kto naprawdę nie chce, nie musi zostać uwieczniony na zdjęciu. Zresztą mieszkańcy doskonale znają rejony pomiarów, wystarczy, że na tych odcinkach zdejmą nogę z gazu. Fotoradar to jest pewne – oczywiście niedoskonałe, ale jakieś – remedium na odwieczne bolączki i utyskiwania na brak inwestycji w miejską infrastrukturę drogową. Zawsze słyszeliśmy ze strony władz: „Nie zrobimy tych chodników i nie wyremontujemy tej ulicy, bo nie ma pieniędzy.” Ja postanowiłem te pieniądze wreszcie znaleźć i coś dobrego dzięki nim zrobić, oczywiście w granicach prawa.

Ale fotoradary, przynajmniej takie są publiczne deklaracje, mają służyć poprawie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a nie do reperowania budżetów gmin. Nie sądzi pan, że dochodzi tutaj do jakiegoś graniczącego z hipokryzją rozdźwięku między deklaracjami a rzeczywistymi zamiarami samorządów, które praktykują takie metody pozyskiwania środków? Nie obawia się pan, że Brzeziny zyskają łatkę „miasta zbójeckiego”, tak jak niektóre gminy w województwie zachodnio-pomorskim, które z łupienia kierowców uczyniły instrument do zarabiania pieniędzy?

Ale oczywiście ma pan rację, fotoradar służy podnoszeniu bezpieczeństwa na drogach gminnych. Przykład: system kontroli czerwonego światła przy przejściu dla pieszych na Sienkiewicza i Kościuszki. Ile razy udało się panu przed ich zamontowaniem przejść bezpiecznie na drugą stronę ulicy przy urzędzie, dajmy na to, w piątkowy wieczór? Każdy się spieszy na weekend do domu i w niewielkim poważaniu ma bezpieczeństwo mieszkańców – większość kierowców szarżowała dotąd bez namysłu na czerwonym świetle. Do czasu. Posypały się mandaty i proszę, nagle można bez obawy przechodzić na drugą stronę drogi krajowej. Oczywiście, że nie chcę takiej łatki i dlatego apeluję do brzezinian – administratorów różnych portali internetowych ostrzegających przed naszym fotoradarem – w kontekście tego, co powiedziałem o naszej polityce informacyjnej w tym zakresie – nie przesadzajmy! Nie psujmy miastu dobrego wizerunku. Każdy kierowca z Brzezin i okolicy ma dostęp do informacji, gdzie i kiedy będzie pomiar prędkości, wprowadziliśmy nawet cotygodniową informację przez system SMS - wystarczy tylko wysłać jednorazowy SMS aktywujący usługę i będziemy mieli aktualną informację na komórce. W innych miastach straż miejska, używając fotoradarów, w większości przypadków wcale nie informuje kierowców o czasie i miejscach pomiaru. Brzeziny są w tej kwestii raczej pozytywnym wyjątkiem. W połowie 2013 roku przymierzam się też do przeprowadzenia konsultacji społecznych dotyczących przyszłej formuły funkcjonowania naszej straży. To  mieszkańcy będą mieli prawo wypowiedzieć się, jak w ich opinii powinna działać Straż Miejska w Brzezinach. Oczywiście, konsultacje będą poprzedzone szerokim procesem informacyjnym.

W naszej rozmowie często używa pan słowa „przełom”. Tym razem użyję go ja – i mam wrażenie – w sposób całkowicie uzasadniony. Zbliża się naprawdę przełomowa chwila w historii miasta. Po raz pierwszy w historii Brzeziny zyskają miejsce – kompletnie i nowocześnie wyposażony budynek o ogromnej powierzchni – w którym mieszkańcy będą mogli m.in. realizować i rozwijać swoje kulturalne, społeczne, obywatelskie aspiracje.

Tak, przełom to właściwe słowo. Miasto zyskuje przestrzeń i infrastrukturę, które już za kilka dni, tygodni, miesięcy staną się tętniącym życiem lokalnym centrum rozwoju aktywności społecznej. Budynek po Telekomunikacji Polskiej SA przy ulicy Sienkiewicza 10/12 – bo o nim mowa – który miasto Brzeziny odkupiło od właściciela decyzją Rady Miejskiej, otwiera zupełnie nowy rozdział w historii ziemi brzezińskiej. To następny krok w budowie strategicznej pozycji Brzezin w regionie i rozwoju tkanki społecznej miasta. Mieszkańcy zyskają miejsce do realizacji – jak pan wspomniał – wszechstronnego rozwoju osobistego, ale nie tylko – znajdą tam swoje siedziby liczne miejskie instytucje i społeczne organizacje: Klub Integracji Społecznej, spółdzielnia socjalna Communal Service i oczywiście Centrum Promocji i Kultury. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pojawia się możliwość stworzenia od podstaw domu kultury z prawdziwego zdarzenia: z małą salą widowiskową, drugą salą na zajęcia taneczne i inne, jakie tylko jeszcze możemy sobie wyobrazić i zapragnąć, z przestronnymi pomieszczeniami na warsztaty, zajęcia komputerowe, grupy dyskusyjne – możliwości są nieograniczone. Ostatnio realizowany przez CPiK projekt 60+, który spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem brzezińskich seniorów i zajęcia Domu Kultury w Przestrzeni pokazują, że brzezinianie, zarówno ci najmłodsi jak i najstarsi, są spragnieni tego typu aktywności, chcą się rozwijać i uczestniczyć w kulturze, a my wreszcie zyskaliśmy sposobność, aby im to w pełni umożliwić. Poza tym, większość instytucji, które tam znajdą siedzibę, będzie prowadzić strategiczne z punktu widzenia rozwoju społecznego projekty: KIS, projekty unijne, Communal Service, krajowe laboratorium ekonomii społecznej. Jestem zupełnie pewien, że nowe centrum rozwoju aktywności społecznej – bo tak je na razie na własny użytek nazywam – to będzie gigantyczny krok do przodu na drodze integracji społeczności lokalnej. Nareszcie wszystkie działania prospołeczne i kulturalne znajdą bezpieczne, funkcjonalne i świetnie wyposażone miejsce do realizacji. Budynek jest położony w samym centrum miasta, reprezentacyjny, doskonale wyposażony. Idę o zakład, że wkrótce stanie się dla mieszkańców przyczynkiem do dumy. Co jeszcze istotne, część powierzchni przeznaczymy pod wynajem na cele komercyjne, dlatego utrzymanie infrastruktury nie powinno absorbować budżetu miasta. To jest kolejna inwestycja, która prócz wymiaru praktycznego ma charakter symboliczny – mieszkańcy mogą się przekonać, że przy skutecznym zarządzaniu finansami miasta – bo przecież nikt nam pieniędzy na ten zakup nie dodrukował, mamy je w części z kredytu i z poczynionych oszczędności – jesteśmy w stanie dokonywać rzeczy, które w innych okolicznościach wydawałyby się niemożliwe. Czy takim przedsięwzięciem nie jest odzyskanie niegdyś miejskiego budynku, pozornie straconego i nie do odzyskania, w nieporównywalnie lepszej kondycji?

Ostanie posiedzenie rady miasta pokazało, że nie wszyscy radni podzielają pana przeświadczenie, że będzie to dobra inwestycja dla Brzezin.

Byłem bardzo, ale to bardzo zasmucony, choć bardziej odpowiednim sformułowaniem byłoby „zaszokowany i załamany”, tym podejściem wąskiej grupy radnych do inwestycji, która przecież wychodzi naprzeciw oczekiwaniom, potrzebom i aspiracjom całej społeczności lokalnej – od dzieci do seniorów. Radni ci kwestionowali fakt, że pewne pomieszczenia w budynku w liczbie około 10% będą wyłączone z użytkowania na mocy zawartej z Telekomunikacją Polską SA umowy sprzedaży nieruchomości. Chodzi o zamknięte, pozbawione okien i niefunkcjonalne pomieszczenia techniczne – serwerownie, które są niezbędne do zachowania ciągłości wymiany danych telekomunikacyjnych w regionie. W sumie około 200 m kw. na 2 tys. metrów powierzchni użytkowej budynku.  Dzięki temu „obciążeniu” uzyskaliśmy bardzo dobrą cenę w negocjacjach - trzykrotnie niższą od wartości księgowej po amortyzacji tego majątku.

A może radnym nie podobała się cena jaką miasto będzie musiało zapłacić za nieruchomość? Jaką udało się panu wynegocjować kwotę?

Dokładnie milion dziewięćset tysięcy złotych netto rozłożone na trzy lata budżetowe bez odsetek. Tyle kosztuje trochę większy apartament w Warszawie! A dzięki temu zastrzeżeniu w umowie właściciel budynku obniżył cenę trzykrotnie w stosunku do realnej wartości nieruchomości! Zapłaciliśmy około tysiąca złotych za metr kwadratowy powierzchni biurowej, w tej cenie jest także dobrej jakości zaplecze garażowo - magazynowe na półhektarowej działce w samym sercu administracyjnym miasta. A gdybyśmy chcieli kupić gotową nieruchomość o takim standardzie w innych okolicznościach, kosztowałoby to nas kwotę od 4 tys. złotych za metr. Bez wyposażenia, dodajmy. A niewiele zabrakło, abyśmy stracili tę inwestycję – negocjowaną do upadłego i jak wielokrotnie podkreślałem – kluczową dla rozwoju społeczności lokalnej. Nie jestem w stanie zrozumieć i nawet nie dociekam już nawet motywacji i intencji tych państwa.

Kiedy uroczyste otwarcie?

 Na początku nowego roku. Zapraszam na nie wszystkich mieszkańców – najpierw do odremontowanej sali konferencyjnej, a później do budynku nowego centrum aktywności społecznej. Przy tej okazji będę starał się zaprosić bardzo ważne osoby odpowiedzialne w kraju za rozwijanie ekonomii społecznej, z której słyniemy w Polsce. Powodem przyjazdu np. przedstawicieli Rządu RP będzie uruchomienie pierwszego w kraju laboratorium ekonomii społecznej właśnie w Brzezinach.

Co panu przeszkadza, a co daje siłę do działania w codziennej pracy?

Bardzo trudno w jednoznaczny sposób odpowiedzieć. Na pewno bardzo denerwujące są plotki, i to takie „z palca wyssane” - że zamierzam na przykład zlikwidować Szkołę Podstawową nr 1 i stworzyć tam dom pogodnej starości albo określające jako bardzo złe relacje pomiędzy mną, a moim zastępcą. A prawda jest taka, że ani razu się nie pokłóciliśmy. Kolejna rewelacja - ponoć przeszedłem z PiS do PO. Nie ma to kompletnie pokrycia w faktach, ponieważ obecnie pełnię funkcję pełnomocnika prezesa PiS na powiat brzeziński i reprezentuję brzezińskich członków w zarządzie okręgowym partii. Nic też nie poradzę na to, że za moją aktywność na polu ekonomii społecznej pani wojewoda Jolanta Chełmińska wychwala nasze osiągnięcia gdzie się tylko da. Z jednej strony takie plotki bardzo podcinają skrzydła, a z drugiej -  odkąd pamiętam były wpisane w tzw. lokalny folklor i specyfikę naszego miasta. Kolejnym problemem są niezrealizowane - ze względów niezależnych od nas - ważne inwestycje. Myślę o schronisku dla bezdomnych zwierząt, braku parkingu przy ulicy Przedwiośnie, braku efektów związanych z przebudową ulicy Bohaterów Warszawy na wysokości ogrodów działkowych i wreszcie przesunięcie terminu modernizacji stawu miejskiego. Wszystkie te opóźnienia mam nadzieję nadrobić na początku roku i najpóźniej w lutym, marcu przyszłego roku, jak tylko odpuści zima, ruszymy ostro z robotami. Musimy przecież oddać wszystkie inwestycje do lata.

A może teraz porozmawiamy o pozytywach?

Wielkim pozytywem jest niezaprzeczalny fakt, że większość procesów kontrolujemy, a ja potrafię z bezwzględną skutecznością wdrażać elementy zarządzania strategicznego. W mojej opinii przynosi to doskonałe efekty. Kolejnym pozytywem przynoszącym mi dużą radość i satysfakcję są nasze dokonania na polu ekonomii społecznej, w której jesteśmy niekwestionowanym liderem wśród polskich samorządów. Otrzymaliśmy nawet zaproszenie członkowskie do największej sieci miast wspierających podmioty ekonomii społecznej, gdzie członkami są m.in. Berlin, Grenoble, Nantes, Genua, Modena, Neapol, Goeteborg, Ostersund i wiele innych miast oraz regionów Europy. To zaproszenie otrzymaliśmy jako najbardziej innowacyjny samorząd na tym polu w Polsce. Przypominam również, że w nadchodzącym okresie programowania większość środków z Europejskiego Funduszu Społecznego na tzw. projekty miękkie będzie opierała się na doktrynie ekonomii społecznej. Cieszą też moje wykłady i wystąpienia jako przedstawiciela miasta na forach ogólnopolskich, choćby w kancelarii premiera, dorocznych szkoleniach Związku Miast Polskich, Urzędu Zamówień Publicznych, konferencjach międzynarodowych, a nawet w sieci współpracy Komisji Europejskiej. To wszystko procentuje i szeroko otwiera drzwi „na samej górze”. Ważną sprawą dla mnie osobiście i miasta jest umiejętność bezbłędnego wykorzystywania szans, które dają fundusze europejskie z niemalże wszystkich dostępnych źródeł oraz coraz liczniejsze dobre informacje o Brzezinach w różnych mediach. Jednak najważniejszą i najbardziej pozytywną sprawą jest perspektywiczny i rozwojowy zespół ludzki, jaki udało mi się zbudować w naszej gminie. Rozumiemy się bardzo dobrze, nie mamy wewnętrznych konfliktów, nieustannie się wspieramy i szkolimy. Takie warunki dają bardzo dobre efekty, za które bardzo dziękuję wszystkim pracownikom gminy, jednostek i spółek miasta na czele z moim zastępcą Romanem Sasinem, sekretarzem miasta Grażyną Dziedzic, skarbnikiem miasta Grażyną Melą oraz naczelnikami, dyrektorami i prezesami podmiotów prawnych naszego miasta.

Rozmawiał Michał Gołąbek



WSTECZ

Brzeziny - 13 tysięczne dziś miasto, położone na wschód od Łodzi na obszarze wzniesień Łódzkich w dolinie rzeki Mrożycy posiada bogatą historię. Ze skromnej osady wiejskiej w XIII wieku przekształciło się w znaczący ośrodek miejski...

Więcej